Z rumieńcami i bananem od ucha do ucha, zaczęłam czytać. Najpierw dwadzieścia stron, potem sto, byłam w połowie, parę razy parsknęłam śmiechem, dotarłam do końca… i się zdenerwowałam. Gdzie ten cięty humor? Gdzie ta lekkość? Co się stało ja się pytam?!
xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx